Chyba jeszcze nigdy wcześniej w historii Kościoła nie przeżywaliśmy tak wielkiego zamętu wokół Eucharystii i sposobów jej przyjmowania. Każdy w tej sprawie wydaje się mieć wyrobione zdanie i broni swoich racji do upadłego. Na stole leżą argumenty historyczne, teologiczne, eklezjologiczne i jurydyczne (wszystkie używane „w dobrej wierze”), ale jednocześnie nikt nie potrafi podać jasnego rozwiązania, a to prędzej czy później doprowadzić może do rozłamu. Tu nie chodzi o to, czyje argumenty są lepsze czy mocniejsze. Ostatecznie chodzi o to, że ucierpieć może szacunek do Najświętszego Ciała i Krwi Pana Jezusa, a na to pozwolić sobie nie możemy.
Już od dłuższego czasu wokół Eucharystii daje się odczuć niepokojący klimat. Dopuszczano się w tej materii wielu zaniedbań. Miejmy nadzieję, że profanacje, o których słyszeliśmy, są jedynie zjawiskiem marginalnym. Bóg tylko wie, o ilu podobnych niegodziwościach nigdy się nie dowiedzieliśmy. Także wśród księży zdarza się odczuć osłabienie kultu eucharystycznego. Sam uderzam się w pierś i stawiam sobie na serio pytania o zaniedbania w tej materii. Ile razy Jezus w moich dłoniach, ustach i sercu został potraktowany jako wróg, ktoś obcy, bezwartościowy? Strach mnie ogarnia na samą myśl, że mogło tak być. Ignorowanie, że nic się nie dzieje, że wszystko samo się ułoży, jest niedopuszczalne i może świadczyć o letniości w wierze. Eucharystia jest dla wierzących. Brak wiary wyklucza z Eucharystii. To przecież nie katolicki spektakl, reality-show z Bogiem w roli głównej.
Eucharystia jest dla wierzących. Brak wiary wyklucza z Eucharystii. To przecież nie katolicki spektakl, reality-show z Bogiem w roli głównej.
Z podziwem patrzę na kapłanów, którzy mają odwagę mówić głośno o takich kwestiach jak: post eucharystyczny, cisza w kościele, postawy wiernych (w tym dzieci), komunia jedynie dla będących w stanie łaski, znaczenie gestów i odpowiednie przygotowanie do Mszy Świętej. To, co wydaje się obskuranckie, jest w rzeczywistości znakiem głębokiej czci i wiary w to, że Eucharystia nie jest naszą własnością. To nie pobożnościowe nabożeństwo w stylu „jak zrobisz, tak będzie dobrze”.
Nie boję się tego powiedzieć, ale wydaje mi się, że stoimy przed fundamentalną redefinicją pojęć, które przez wieki kształtowały duchowość eucharystyczną i szacunek do Najświętszego Sakramentu. Pytaniem pozostaje kwestia tego, skąd bierze się inspiracja do zmian, które w sumieniu wielu wiernych oznaczają nie tylko nowe pojęcia, ale także przewartościowanie podstawowych treści. Przed nami stoją wyzwania i pytania o to, jak będzie wyglądała Msza Święta w przyszłości.
Ciekawa rzecz, że popularne swego czasu kongresy eucharystyczne i nabożeństwa czterdziestogodzinne ustąpiły miejsca spotkaniom ewangelizacyjnym, charyzmatycznym, biblijnym.
Ciekawa rzecz, że popularne swego czasu kongresy eucharystyczne i nabożeństwa czterdziestogodzinne ustąpiły miejsca spotkaniom ewangelizacyjnym, charyzmatycznym, biblijnym. One oczywiście same w sobie nie są złe, w przeciwnym razie sam ukręciłbym bicz na samego siebie, bo przecież zdarza mi się prowadzić chociażby spotkania biblijne. Zagadką pozostaje to, dlaczego Msza Święta przestała być centralnym miejscem spotkania Wspólnoty? Nic nie zastąpi liturgii - „dzieła wspólnego”, gdzie niebo łączy się z ziemią w sakramentalnych znakach. Dlaczego wolimy pobożne spotkania „przy kawie i kominku”, a przestała nas cieszyć wartość spotkania eucharystycznego? Czyżby była zbyt wymagająca?
Dlaczego wolimy pobożne spotkania „przy kawie i kominku”, a przestała nas cieszyć wartość spotkania eucharystycznego? Czyżby była zbyt wymagająca?
Jeżeli prawdą jest (a wierzę, że jest!), że Eucharystia stanowi centrum życia Kościoła i jest jego źródłem, to domaga się ona szczególnej troski i obrony. Pochopne decyzje wprowadzają podział, który zaczyna przypominać wydarzenia z historii, gdy w obronie Eucharystii ludzie oddawali życie. Najświętszy Sakrament żyje nie tylko w tabernakulum, ale przede wszystkim w sercach i sumieniach wierzących, którzy z bojaźnią i czcią Go przyjmują stając się tym samym Kościołem – Ciałem Chrystusa.
Na zakończenie niech zachętą do refleksji będą „surowe” słowa św. Pawła: „Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę. Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę. Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej” (1 Kor 11. 23-27).